CZEŚĆ WAM!!
na początek chciałabym Was przeprosić za nieobecność, była szkoła - musiałam spiąć dupe żeby świadectwo wyglądało w miarę dobrze.
Całkowicie nie miałam pomysłu i głowy na to opowiadanie, ale teraz wracam.. z głową pełną pomysłów.
Mam nadzieję, że mi wybaczycie i że nadal będziecie czytać.
~ Alex
sobota, 13 lipca 2013
sobota, 23 marca 2013
Rozdział 3.
Dla @hereforbadboy z okazji urodzin x
---------------------
I jest nowy beznadziejny rozdział. Serio nic mi się w nim nie podoba. Nawet nie wiem czemu czytacie moje wypociny. Ale naprawdę jest to miłe :> / Alex
Perpektywa Naomi
- Lou! Gdzie jest Maggie? – zapytałam wchodząc do pokoju
Louisa.
- Yyy nie wiem? – odparł wychylając się zza szafy.
- No świetnie, czyli musze iść jej szukać – mruknęłam i
zamierzałam opuścić pokój Loui’ego
ale zatrzymał mnie
jego głos.
- Naomi? Poczekaj chwile – powiedział wstając i podchodząc w
moim kierunku.
- Hmm? – zapytałam ponownie przemierzając próg pokoju.
- Zmieniłaś się – wyszeptał zakładając niesforny kosmyk
włosów za moje ucho.
- Przestań.. – syknęłam i odsunęłam się od niego.
- Tęskniłem wiesz? – zapytał znów niebezpiecznie się do mnie
przybliżając.
- Ale ja nie. – rzuciłam oschle patrząc w jego oczy. Nim się
obejrzałam nasze usta złączyły się w słodkim pocałunku który trwałby dłużej
gdyby nie trzaśnięcie drzwiami mojego mieszkania co oznaczało, że Maggie
wróciła. Odskoczyłam od Lou jak oparzona i wybiegłam z pokoju.
- Magg! Mam Cię zabić? – wrzasnęłam mierzwiąc jej włosy.
- Przyprowadził mnie nie jaki Liam. – zaśmiała się i
poruszyła znacząco brwiami.
- Li? – zapytałam rozglądając się po pomieszczeniu gdy ktoś
zasłonił mi oczy dłońmi.
- Zgadnij kto to! – zaśmiał się mój przyjaciel z roku.
- Hmm.. No nie wiem.. Kim Kardashian? – zaśmiałam się
zarzucając swoje ręce na jego szyję.
- No już, będzie kicia bo mnie zadusisz – zarechotał i
postawił mnie na ziemi.
- Czym sobie zasłużyłam na twoją wizytę? – skrzyżowałam ręce
na piersi i patrzyłam w oczy Liasia.
- Miałem dać Ci notatki.. Ale.. – zaciął się.
- Ale ich zapomniałeś? – dokończyłam za niego i po chwili
wybuchliśmy śmiechem.
- Ty mnie za dobrze znasz. – pstryknął mnie w nos.
- No dobra, to chodźmy do salonu. – uśmiechnęłam się i
kazałam podążać za mną.
Na schodach zobaczyłam Louisa który patrzył się na mnie z
wyrzutem.
- Nie przedstawisz mnie? – zapytał schodząc na dół.
- Lou to Liam, Liam to Lou – uśmiechnęłam się sztucznie.
- Miło mi – powiedział Li podając mu dłoń.
- Tsa, mi też. – mruknął i zasiadł na kanapie. - Trochę
żenująca sytuacja mój były chłopak i mój przyjaciel. Razem, w jednym pokoju.
- Jasne już idę – odparłam i podążyłam za przyjaciółką.
- Ty, Liam? Coś się święci? – zapytała patrząc na mnie
porozumiewawczo.
- Chryste Maggie, ja nie mam czasu na facetów – zaśmiałam
się nerwowo.
- Mhmmmm, własnie widzę – rzuciła sarkastycznie.
Boże, jak mnie wkurza ta jej upierdliwość. Po dzisiejszym
incydencie z Lou mam totalnie gdzieś związki. Nie powiem gdy zobaczyłam go na
lotnisku coś poczułam.. Ale ja już zamknęłam ten rozdział w życiu.
- Przestań się tak na mnie patrzeć. Idź tam do nich bo się
pozabijają a ja zaraz przyjdę – sapnęłam i pobiegłam do swojego pokoju. Z
hukiem zamknęłam drzwi i osunęłam się po nich. Przeczesałam włosy ręką i
zagryzłam wargi aby powstrzymać łzy. Może to głupie ale wtedy kiedy Lou mnie
pocałował.. Poczułam się znowu komuś potrzebna. Ugh! Naomi ogarnij się! Nie
mogę, nie chce!
- Naomi? Wszystko ok? – usłyszałam głos Liama po drugiej
stronie drzwi.
- Tak Li, zaraz zejdę. – powiedziałam pociągając nosem.
- Ej mała, ty płaczesz? – zapytał wyraźnie przejęty. A ja
zaczęłam wyklinać się w duchu, że jestem tak cholernie niestabilna
emocjonalnie.
- Nie.. – mruknęłam wycierając łzę z policzka.
- Wpuścisz mnie czy mam wyważyć drzwi – zaśmiał się.
- Liam do cholery! Daj mi spokój dobra? – wrzasnęłam uderzając
pięścią w podłogę.
Usłyszałam tylko kroki co oznaczało, że zszedł na doł. Po
upływie trzech sekund usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Liam wyszedł. –
pomyślałam i podniosłam się z miejsca. To co teraz czułam: strach, smutek i
złość z nutką poczucia winy. Brawo Naomi, znowu coś zjebałaś! Gratuluje
głupoty. Nie, nie stop! Ja gadam sama do siebie. Coraz bardziej mi odpierdala.
Musiałam dać upust swoim emocjom. Zasiadłam do sztalugi i zaczęłam kreślić
różne wzory, figury z których powstawał portret kobiety z dzieckiem na rękach.
Z każdym machnięciem pędzla moja złość uchodziła zamieniając się w poczucie
winy którego tak bardzo nie cierpiałam. Bo tak jest zawsze, gdy wybuchnę a ja
przecież jestem oazą spokoju. Pierdolonym kurwa, zajebiście, wyciszonym kwiatem
lotosu, na zajebiście spokojnej tafli jebanego jeziora! No już, spokojnie
Naomi.. rzuciłam się na mój telefon i włączyłam odtwarzacz muzyczny. Muzyka
zawsze mnie uspokajała.. Gdy usłyszałam piosenkę „hope - who am i to say” z
moich oczu poleciały łzy. Postanowiłam zadzwonić do Liama i jakoś mu to
wytłumaczyć.. Weszłam w kontakty i zaczęłam szukać jego numeru, gdy w końcu go
odnalazłam wcisnęłam „zadzwoń” i przyłożyłam komórkę do ucha. Pierwszy sygnał,
trzeci, piąty. W końcu odebrał.
- Halo?
- Hej Li.. – powiedziałam skruszona.
- No cześć – odparł oschle.
Nabrałam powietrza i ze świstem je wypuściłam.
- Chciałabym Cię przeprosić miś.. – zaczęłam mówić ostrożnie
aby mój głos nie zadrżał.
- Naomi.. Ja nie mam teraz czasu... Proszę Cię nie dzwoń na
razie. Ja później zadzwonie ok? – zapytał tak oschle.. Zupełnie jak nie Liam..
- Dobrze.. – wyszeptałam po czym się rozłączyłam.
-Gratulacje, głupia. – skarciłam się w myślach.
- Naomi! Chodź na kolacje! – krzyknęła Maggie.
- Nie chce jeść! – odkrzyknęłam jej i schowałam głowe w
poduszkę.
- Chodź tu w tej chwili! – wrzasnęła.
- Dajcie mi święty spokój – jęknęłam nakrywając się kocem.
- Naomi? Co się stało? – Usłyszałam zachrypnięty głos Louie,
który bez zaproszenia wszedł do mojego pokoju.
- Nie nauczyli Cię, ze bez pukania się nie wchodzi? –
warknęłam.
Poczułam jak siada na łóżku i smyra moje plecy.
- Lou, proszę Cię idź stąd potrzebuje samotności. –
wyszeptałam.
- Dobranoc – powiedział całując mnie w policzek i wyszedł.
To jakieś jajca? Paradoks chyba kurwa ja nie wiem. Mam dość
dzisiejszego dnia..
Perspektywa Maggie
-Błagam co? Już 7:30?!-
Krzyknęłam przerażona patrząc na zegarek. Sięgnęłam po pierwsze lepsze
ubranie z szafki i pobiegłam do łazienki. Zimny prysznic, tego mi było trzeba
by dobrze rozpocząć dzień. – Maggie nie masz czasu. – pomyślałam. Kurwa jak
zwykle wszystko na styk. Na twarz nałożyłam krem maskujący, jasny cień do
powiek i przejechałam delikatnie eyelinerem po powiekach, gdy stwierdziłam że
jestem gotowa szybko pobiegłam w strone samochodu LouLou.
-Ej księżniczko, bluzka na odwrót. – Zaśmiał się mój brat.
-Jezus, zakryj mnie. – Zaśmiałam się i szybko przełożyłam
bluzkę na swoje odpowiednie miejsce.
-Gotowa na nową szkołę?
-Chyba kpisz. – zaśmiałam się ironicznie. Gdy podjechaliśmy
pod parking mojej nowej szkoły ręce zaczęły mi się telepać a serce zatrzymało
na chwilę.
-L...L...Louis?
P..Pójdziesz ze mną?
-Młoda.. nie wygłupiaj się. – Poklepał mnie pokrzepiająco po
plecach, dasz sobie radę. Jesteś silna pamiętaj a teraz spadaj bo mam coś do
załatwienia.
-Dzięki za wsparcie kurwa. – Wysiadłam z auta i skierowałam
się w stronę drzwi głównych.
-Ja pierdole, jakie tu lamusy. – szepnęłam i ruszyłam w
stronę chyba jedynej wolnej szafki, schowałam tam torbę i zakluczyłam swoją
„komnatę tajemnic”.
-„Maggie Craig proszona do gabinetu dyrektora” – ja
pierdole. Zrobiłam coś jak spałam czy jak? Wkradłam się tu i zabrałam wszystkie
papiery toaletowe? Eh.. smutny jest los kopciuszka – wyszeptałam i ruszyłam w
stronę gabinetu dyrektora lub dyrektorki. Zanim weszłam zapukałam w drzwi a gdy
usłyszałam ciche „proszę” przekroczyłam jaskinie smoka.
-Dzień dobry. Wzywała mnie pani? – powiedziałam ledwie
słyszalnie.
-Tak, proszę usiądź. – Zoe, bo tak miała napisane na
plakietce wskazała miejsce naprzeciwko jej biurka. – A więc.. – chrząknęła.
–wiem że jestes nowa w tym miejscu i wiem że będzie Ci się tu trudno
zaklimatyzować..
-Może pani przejść do rzeczy? – pośpieszyłam tą idiotyczną
sytuacje.
-No więc przydzieliłam Ci dziewczynę z twojej nowej klasy
Julie, która oprowadzi Cię po szkole i pomoże Ci się tu zaaklimatyzować.. oraz
słyszałam, że miałaś zagrożenie z fizyki. Więc Julie spróbuje Ci również z nią
pomóc.
-Przepraszam? Przydzieliła mi pani jakąś dziewczynę i co mam
ją śledzić i podążać za nią jak wrzód na dupie?
-Panno Craig.
-Przepraszam, no nic gdzie jest owa Julie? Zaczęłam
rozglądać się za po siedzibie pani dyrektor w poszukiwaniu tej dziewczyny,
nagle usłyszałam huk zza moich pleców i wielki pisk.
-JESTEM! – krzyknęła dość wysoka i zgrabna brunetka. –
Jestem Julie, ale zapewne to już wiesz no i tak mam 18 prawie 19 lat tak jak
ty! Ooo i jaka ładna jesteś!
-no pięknie. – syknęłam w myślach – napierdala jak jakaś
katarynka.
-Okej. To może zaprowadzisz mnie do klasy?
- chodź! – Krzyknęła i pociągnęła mnie energicznie za ramię.
– ja pierdole.. miałam rację w tej szkole nie ma nikogo normalnego. –
pomyślałam.
-Klasa numer 12 to nasza klasa! Wiesz wydaje mi się że numer
dwanaście jest magiczną liczbą bo pomyśl 1+2 daje trzy. Trzy jest bardzo fajną
nieparzystą liczbą. mmm moja ulubiona.
-Julie? Ty przypadkiem nie jesteś blondynką? – Zaśmiałam
się.
-Nie.. skąd ten pomysł? Chociaż w sumie jak byłam mała to
byłam słodką blondyneczką! Jak do mnie wpadniesz pokaże Ci moje zdjęcia
rodzinne. Byłam taka słodka! – Pisnęła z podekscytowania.
-Przepraszam.. ale powiesz mi może gdzie jest damska
łazienka?
-Wiesz dzielimy łazienkę z chłopakami więc jest to łazienka
damsko-męska. Prosto drzwi po prawej. Będę czekać.
-A ja nie. – wyszeptałam i podążyłam w stronę
„damsko-męskiej” łazienki. – boże co za idiotka. może jeszcze mam z nią
siedzieć w jednej ławce? Za mała ściana żeby walnąć mocnego barana. – po tych
słowach mocno uderzyłam głową w szybę.
-Widzę że poznałaś Julie. – Ktoś zarechotał za moimi
plecami. – Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego blondynka z dość dużymi
czarnymi odrostami. Moje serce zabiło dwa razy szybciej a policzki przybrały
kolor dorodnego buraka. Cholera jak zwyklę musze się zarumienić. Ale ugh.. on
jest cholernie przystojny i te jego oczy.. piękne błękitne oczy. Maggie, opanuj
się i opanuj tą sytuację.
-Skąd wiedziałeś? – Uśmiechnęłam
się, próbując zatuszować swojego
rumieńca.
-Uwierz, tez tak zareagowałem.
Mimo wszystko jeśli poznasz ją bliżej wydaje się fajna. Tak pozatym Niall
jestem. – Uśmiechnął się i wyciągnął do przodu swoją rękę.
-A ja Maggie, nowa. –
Odpowiedziałam i uścisnęłam jego dłoń. – Przepraszam ale już musze lecieć na
lekcję i do kochanej Julie.. ulubienicy liczby 3. – Zaśmiałam się i pobiegłam w
stronę swojej klasy.
*--*
Godzina 15:00
Wkońcu, dzwonek kończący moje
dzisiejsze lekcje, szybko spakowałam swoje rzeczy do plecaka i wybiegłam z sali
zajęć, pożegnałam się z Julie, która nie była taka zła jak ją malowali. Niall
miał rację, Jul jest słodką miłą i przesympatyczną osóbką. Miałam już wychodzić
przed teren szkoły, gdy nagle ktoś zatorował mi przejście.
-Przepraszam czy mógłbyś zejść? –
Spytałam grzecznie. – Jezus złaź! – Krzyknęłam próbując go wyminąć.
-O jaka niegrzeczna sunia nam się
trafiła. – zagwizdał jeden z nich - stawiam dychę, że był to jeden z drużyny
sportowej.
- Nie wiesz, że dziewczyna nie
jest suką? – Odezwał się głos zza moich pleców, lecz nie mogłam obejrzeć się za
siebie, gdyż te ciemne masy otoczyły mnie tworząc koło
-Pedał idzie bronić swoje suki. – Żachnęła się jakaś łysa pała.
-Zostaw go w spokoju, okej? –
Krzyknęłam i rzuciłam się na jednego z nich. Nie przemyślałam jednak tego,
jedna na pięciu? Tak brawo Maggie, jak zwykle, musisz pokazać kto tu rządzi.
Dostałam prosto w policzek z pięści, ból był tak niesamowicie mocny, że mimowolnie
poleciałam na chodnik, gdy ciemne masy zorientowały się co mogły mi zrobić
ulotniły się tak samo szybko jak pojawiły.
- Ej mała nic Ci nie jest?
–Spytał delikatnie chłopak, który wcześniej próbował mnie bronić. Dopiero teraz
mogłam przyjrzeć się jego twarzy, malinowe pełne usta, dość niewymiarowy nos,
zielone oczy, burza loków na głowie. Na pewno dziewczyny za nim szaleją –
pomyślałam.
-ej nic ci nie jest? – Ponowił
pytanie.
-Oprócz tego że dostałam
porządnie w ryj to naprawdę nic się nie stało. – Odpowiedziałam ironiczcnie.
-Dobra, to teraz powiedz mi gdzie
jest twój brat?
- Skąd wiesz, że mam brata?
-Julie. – Odpowiedział.
-Ah no tak. Tam stoi, czarny
Range Rover. –Uśmiechnełam się lekko, a loczkowaty przerzucił mnie przez ramię
i ruszył w stronę samochodu mojego brata.
-Jezus maria co jej jest? –
Pisnął mój brat.
-Ogarnij spodnie LouLou
–Zaśmiałam się.
-Drużyna sportowa znalazła sobie
nową zabawkę. – Syknął Curly.
- A ty jak bohater ją uratowałeś?
- Louis popatrzył na niego z góry na dół i mogę wam przysiąc że jego kutas
poruszył się.. BOŻE CO? MÓJ BRACISZEK JEST GEJEM?!
-Można tak powiedzieć, a jeśli chcesz się odwdzięczyć to daj mi swój
numer telefonu, seksowny starszy bracie panny Maggie.---------------------
I jest nowy beznadziejny rozdział. Serio nic mi się w nim nie podoba. Nawet nie wiem czemu czytacie moje wypociny. Ale naprawdę jest to miłe :> / Alex
sobota, 16 marca 2013
Rozdział 2.
Maggie.
-
Tato gdzie jesteś jak cię potrzebuję? – syknęłam i wzięłam się
za rozpakowywanie toreb, ponieważ jestem niechlujem cała zawartość torby
wylądowała w szafie. Jedna rzecz bardzo mnie zainteresowała, a mianowicie
zdjęcie mojego taty trzymającego mnie – małą
czteroletnią dziewczynkę i mojego brata Louisa – siedmioletniego
łobuziaka. Przejechałam opuszkiem palca po zdjęciu i położyłam się na wielkim
łóżku.
***Wspomnienia Maggie***
-Tatusiu! Louis zabrał mi zabawkę! – Tupnęłam nóżką w geście
oburzenia.
-
Nic Ci nie zabrałem! –Krzyknął mój brat śmiejąc się.
-
A co masz za sobą? –założyłam rękę na rękę.
-
Twoją zabawkę. – powiedział smutno po czym podszedł oddał mi
moje tamagotchi i ucałował w czółko.
-
Tak to codziennie możesz zabierać mi zabawki!- Zaśmiałam się a
Louisowi ukazał się rządek mleczaków. – Kocham Cię.
-A ja kocham was. –
Tato podszedł do nas i mocno uściskał.
-Czas na rodzinne zdjęcie! – Zawołała mama. – Ustawcie się.
powiedzcie SEEEEEEER.
-I tak powstało to zdjęcie.. – z moich oczu poleciały łzy, które drążyły ścieżkę po mojej twarzy
a swoją drogę kończyły na zdjęciu, które trzymałam w ręku.
***
-
Nie ważne jak długo żyć jeszczę będę, pamiętajcie, że was kocham.
– Uśmiechnął się po raz ostatni tatuś.
-
Nie mów tak, operacja się uda. Na pewno! – Zapewniał Louis.
-
Nigdy nic nie wiadomo, to zalezy od Boga, będę waszym aniołem
stróżem.
-
Tato, kocham cię. – wstałam ze szpitalnego krzesła i mocno
uściskałam mojego ojca. – Zawszę będę, nie ważne co się stanie.
-
Przepraszam, że przerywam – do sali wszedł doktor, - Panie
Craig, sala operacyjna już gotowa, możemy zaczynać.
-
Uh, no więc może to być nasze ostatni przytulas. – Ojciec
powiedział smutno. – Kocham was dzieci. -
uśmiechnął się ledwo widocznie. – To dla was. – po tych słowach wręczył
nam wielkiego misia. Zawsze jak będziecie na niego patrzeć, przypomnę wam się
ja.
-
Dobrze Panie Craig, musimy jechać.
-
Dowidzenia Dzieci. – Powiedział i odjechał na salę operacyjną.
- Ciśnienie spada!
-
SZYBKO! Defibrylator! Ładuj 200! – Krzyknął Lekarz. – Teraz! –
Pielęgniarka przycisnęła do klatki piersiowej coś co przerażało mnie nie na
żarty.
-
Ciśnienie wciąż niebezpiecznie spada! – Poinformowała lekarka.
-
Dajcie mu morfine i zaczynamy reanimacje!
-
Raz.. dwa.. trzy TERAZ. – Lekarz krzątał się po sali i
dyktował każdym co ma robić.
-
Serce spowalnia. Nie uratujemy go.
-
Walczymy do końca! – Warknął lekarz.
PIIIIIIIIIIIIIP... i
uszłyszałam ten cholerny dźwięk aparatury, mój tato.. on zmarł.
-
LOUIS! – Krzyknęłam i rzuciłam się prosto na brata. – NIE
ŻYJE! ON NIE ŻYJE! ROZUMIESZ? NIE ŻYJE. – Krzyczałam a odpowiadała mi głucha
cisza. Zobaczyłam jak wynoszą ciało ojca do kostnicy, został przykryty białą szpitalną
pościelą, nigdy nie wyobrażałam sobie czegoś takiego. Myślałam, że dożyje do
mojego ślubu, chciałam zobaczyć jego szczęście, gdy dowie się że będzie
dziadkiem a on po prostu umarł, przez nowotór, tak po prostu mnie zostawił.
-
Przykro mi, chemioterapia nie osłabiła nowotworu.. wasz tato
zmarł. Data zgonu 09.08.06 20:39 – Poinformował nas lekarz.
-
Czyli to nie sen. – Wyjąkałam. – BOŻE CZEGO ZABIERASZ MI
WSZYSTKO NA CZYM MI ZALEŻY?! – Krzyknęłam i zasłabłam w tłumie ludzi, na
korytarzu.
***
Zostawiłam obrazek na łóżku i pobiegłam w stronę drzwi,
zbiegłam szybko po schodach i wyszłam z domu. Nie przemyślałam swojej
‘wędrówki’, nie znam tego miasta, nie znam tych ludzi, nie znam tu nikogo ani
niczego, nie znam drogi powrotnej do domu. Nie wzięłam nawet telefonu, żeby móc
skontaktować się z Naomi. Zostałam sama jak palec w sercu Londynu. Idę przed
siebie, mijam drzewa, parki rozrywki, centra handlowe, multum ludzi, czuję się
jak wyrzutek. Co chwilę mijam zapracowanych biznesmenów z najnowszym iPhonem
przy uchu, wyklinających na swoich pracowników. Powiedzcie mi.. czy to
normalne? Człowiek ma wszystko, rodzinę, znajomych, przyjaciół a nie potrafi
tego docenić? Ważniejsze są przecież rzeczy materialne, nowy samochód, dom z
basenem, wakacje w Egipcie. Nie ważni są ludzie, nigdy nie będą, zawsze
najważniejsze będą pieniądze.
-
Ała! – Krzyknęłam a za chwilę znalazłam się na twardym
chodniku.
-
Przepraszam, nic Ci się nie stało? – Zapytał mnie dość wysoki
i nie powiem dość przystojny brunet.
-
Nie, może oprócz tego, że boli mnie tyłek. – Zaśmiałam się
delikatnie.
-
Jestem Liam, a ty? – Zapytał nieznajomy.
-
Maggie.
-
Ty jesteś tą przyjaciółką Naomi?
-
Ty mi chyba z nieba spadłeś, powiedz mi bo się zgubiłam, jak
znaleźć drogę powrotną do jej domu?
-
W sumie to cię tam zaprowadzę, bo właśnie zmierzałem w jej
kierunku. – Zaśmiał się Liam.
-
To świetnie się składa.
– Liam na oko miał z metr osiemdziesiąt czyli był wyższy odemnie o głowę
i pół. Oczy dość brązowe, bardzo ‘hypnotajzing’.
-
A więc Maggie, powiesz mi coś więcej o sobie?
-
Hmmm... no więc mam 18 prawie 19 lat. Zaczynam nowe życie,
tutaj w Londynie wraz ze swoim starszym bratem Louisem, muszę wrócić do liceum i
skończyć swoje wyższe wykształcenie. Potem mam zamiar pójść na studia aktorkie
lub dziennikarskie.
-
A co jeśli chodzi o rodzinę? – Do moich oczu cisnęły się łzy.
-
Mama pijaczka, ojciec zmarł. – Powiedziałam powstrzymując łzy.
-
Przepraszam że spytałem. Nie chciałem cie w żaden sposób
urazić.
-
Nic się nie stało. Miałeś prawo nie wiedzieć. – Nawet nie zauważyłam kiedy doszliśmy do
domu Naomi.
-
Panie przodem. – Uśmiechnął się.
-
Dziękuje Liam, dżentelmenie. – zaśmiałam się i lekko
ucałowałam jego policzek.
- Przyjemność po mojej stronie, madame. ---------------------
I mamy 2 rozdział.
Trochę dłuższy i mam nadzieję lepszy od poprzedniego : ) - Alex.
niedziela, 10 marca 2013
Rozdział 1.
MAGGIE
-Mags pomyślałaś może gdzie spędzimy dzisiejszą noc? –
Odezwał się BooBear. Pamiętam jeszcze jak tata tak na niego mówił. Louis zawsze
się wtedy irytował i próbował wymyślać przezwiska na tatę ale nigdy mu się to
nie udawało. Boo jest najważniejszą osobą w moim życiu, nie wiem co zrobiłabym
teraz – bez niego. Nie wyobrażam sobie tego, że może go kiedyś zabraknąć. Jeśli
będzie żyć 100 lat chcę żyć 100 lat
minus jeden dzień ponieważ nie chcę zobaczyć jego śmierci.
-
W samolocie. – Uśmiechnęłam się.- PRZEPRASZAM CO?! –Krzyknął Louis.
- Nie martw się, pamiętasz Naomi? Moją przyjaciółkę z gimnazjum? Przygarnie nas w swoje skromne progi.
- Ahh no tak, a skąd wiesz że nas przygarnie?.
- Boże Louis, dzwoniłam do niej kiedy ty zasnąłeś na ławce i gadałeś o jednorożcach. – Zaśmialam się
- A skąd masz pieniądze na dwa bilety?
- Nasze oszczędności ze świnki, Boo.
- To gdzie lecimy? Australia? Maczu Pikczu? Rosja? Niemcy? – Z jego ust padały co chwile inne kraje.
- Londyn. – Powiedziałam smutno.
- Maggie, poradzimy sobie uwierz mi. Dokończysz liceum i pójdziesz na swoje wymarzone studia aktorskie. – Po tych słowach Lou mocno przytulił moją drobną osobę i pocałował w czoło.
- Dziękuję Lou za to że jesteś. – wyszeptałam i ruszyliśmy w stronę lotniska.
Droga na lotnisko była dość... męcząca? Louis co chwilę
kazał mi się zatrzymywać bo jak to on
twierdził ‘był zbyt zmęczony” lub „ złapała mnie kolka, MAGGIE! Stój” Czasami
czuję się jakbym to ja była ta starzą a Boo tym młodszym, jego żarty naprawdę
doprowadzały do szału normalną osobę, ale mnie chyba nie można do niej zaliczyć, wracając do sprawy z lotniskiem musieliśmy kupić
bilety na najbliższy lot do Londynu. Godzinę spędziliśmy na odprawie a teraz
czekamy w starbucksie na piękny komunikat „LOT 1698 Z NOWEGO JORKU DO LONDYNU
ODBĘDZIE SIĘ ZA 5 MINUT, PASAŻEROWIE NA POKŁAD” czy coś w tym stylu. Patrzyłam
na Louis’a który zamiast jeść ciastko bawił się nim.
-
LouLou? Co ty do jasnej kurwy wyprawiasz? Ludzie się na ciebie
patrzą... nie masz 5 lat, zostaw to! – Powiedziałam lekko zawyżonym głosem.- Ty lepiej pij swoje frappuchino waniliowe, mną się nie przejmuj.
- Znowu to samo – przeklnęłam w myślach. – Mogłam mieć normalnego brata.
- Ale nie masz. – Zadrwił.
- Na moje nieszczęście.
LOUIS.
Po godzinie nasz samolot był już przygotowany do odjazdu
właściwie odlecenia. Ruszyłem z siostrą pod rękę w wyznaczone dla nas miejsca.
Samolot był dość przytulny, siedzenia były obite kremową skórą, dość wygodne,
spełnialy moje wymagania. Maggie wtuliła się mocno w moje ramie, młoda jeszcze
nigdy nie leciała samolotem, nie widziałem żeby bała się aż tak mocno jak
w tej chwili.
-
Będzie dobrze mała. – Szepnąłem jej do ucha i ucałowałem
czoło. – Maggie jest piękną blondynką z wspaniałymi oczami. Nigdy nie daje za
wygraną, zawsze musi postawić na swoim, każdy zazdrości jej swojej pewności
siebie której przyznam.. nie brakuje jej ani trochę. Nawet nie zauważyłem kiedy
Maggie zasnęła mi na ramieniu. Mówiłem już że jest słodka kiedy śpi? Jeśli nie
to właśnie mówię. Założyłem słuchawki na uszy i sam odpłynąłem w krainę
Morfeusza.
*******
* Maggie*
Obudziło mnie dziwne telepanie samolotu a potem ogłoszenie
pilota „SZYKUJEMY SIĘ DO LĄDOWANIA, PROSZĘ ZAPIĄĆ PASY”. Mocno ścisnęłam rękę
brata i czekałam aż ten cholerny pisk w uszach minie. Po 2 minutach już byliśmy
na normalnym gruncie. Pasażerowie zaczęli bić brawa pilotowi w podzięce za
szczęśliwy lot. Stewardesy rozdawały ciepłe chusteczki czy nawet małe
ręczniczki i kierowały nas w stronę wyjścia. Po wyjściu z tego pieprzonego
samolotu kierowałam się wraz z bratem w stonę drzwi od lotniska na którym
mieliśmy odebrać torby i plecaki. Po wszystkich formalnościach ruszyliśmy w
kierunku Naomi, która miała się z nami spotkać przy starbucksie.
-Odwróciłam się i zobaczyłam moją przyjaciółkę. Rzuciłam
szybko torby na mojego zmieszanego brata i pobiegłam w stronę Ness by ją
przytulić.
-Jezu jak ja się stęskniłam..
-
Wiem wiem Maggs ja też. Gdzie Louis? – spytała.- O tutaj kurwa! Leżę pod stosem toreb mojej siostry. – Powiedział ironicznie.
- W takim razie wstawaj, pora jechać do domu. – Klasnęła w dłonie Naomi.
------------------------
No więc jest 1 rozdział. Wiem że jet krótki, ale przecież żadnej akcji w 1 rozdziale nie będzie..
Postanowiłam że rozdziały będą pojawiać się co sobotę.
ask - twitter.
Liczę na komentarze miłoby było gdyby moja praca zostala doceniona :3 - Alex.
sobota, 9 marca 2013
Prolog.
Maggie: - w tle
---
jest prolog. mam nadzieję że wam się spodoba.
mam do was tylko jedno pytanie.. czy chcecie rozdziały dodawane co sobotę?
ask - twitter . /Alex.
http://www.youtube.com/watch?v=dExgdJRlGnw < zwiastun opowiadania <3
-Mamo! Zostaw go! – krzyknęłam rzucając się na mojego brata
Louis’a.
-Nie wtrącaj się suko! –odpowiedziała moja kochana mamuśka
wyskakując z pięściami na mojego starszego brata. Miałam jej dość, serdecznie
dość. Moje życie było istną meliną pełną znajomych - pijaków mojej matki.
Pobiegłam do swojego i Louis’a pokoju. Ponieważ nie miałam żadnej walizki
musiałam pakować się w torby i plecaki. Matka po śmierci ojca przestała się
nami interesować. Zaczęła pić, palić, ćpać a co najgorsze bić nas i obwiniać o
śmierć ojca, moje oczy zmieniły się w fontannę
tryskającą smutkiem, mimo wszystko zostawienie matki na zawsze przerastało
mnie, wkońcu to moja rodzicielka. Pakowałam siebie i Louis’a w te pieprzone
torby tak szybko jak tylko się da. Podeszłam do półki na której znalazłam
skarbonkę z moimi i mojego brata oszczędnościami. ‘Prezent od taty’ - wyszeptałam
cicho. Wzięłam zamach i rozwaliłam świnkę skarbonkę na drobne części. Przykucnęłam
i zaczęłam zbierać wszystkie drobniaki chowając je do torby podręcznej.
Wszystko spakowane czas uciekać – spanęłam. Wróciłam do ‘salonu’ odciągnęłam
matkę od ledwo kontaktującego już Louis’a wzięłam go pod rękę i wyszłam z domu.
–Żegnaj mamo. – wyszeptałam stojąc przed drzwiami.
–Żegnaj mamo. – wyszeptałam stojąc przed drzwiami.
---
jest prolog. mam nadzieję że wam się spodoba.
mam do was tylko jedno pytanie.. czy chcecie rozdziały dodawane co sobotę?
ask - twitter . /Alex.
http://www.youtube.com/watch?v=dExgdJRlGnw < zwiastun opowiadania <3
piątek, 8 marca 2013
Bohaterowie.
bo będąc z kimś, nie musisz obawiać się żadnych niewygodnych pytań. czy będzie to zwykła rozmowa, czy gra w prawda/wyzwanie, zawsze wiesz co odpowiedzieć na te najtrudniejsze pytania. "kogo kochasz?" - i odpowiedź jest oczywista. to przecież nie tajemnica. kochasz swojego chłopaka. a może nawet nikt nie zada tego pytania, przecież to takie oczywiste. ale jeśli, to ta odpowiedź ich zadowoli. bo wiedzą i chcą to słyszeć. chyba logiczne jest że go kochasz. tylko potem ktoś powie: "o kim myślisz przed zaśnięciem?" a ty z uśmiechem wymienisz jego imię, wiedząc, że kłamiesz wszystkim w żywe oczy. bo on nie jest jedyny. i jedynym się nie stanie.
Julie Valentine /19/.
Nie jestem bezbronną dziewczynką w blond lokach na głowie, która nakrywa się kołdrą, a w dłoni trzyma szmacianą laleczkę, lub misia. Nie będę łykała łzy za łzą, zanosić się też nie zamierzam. Po prostu wrócę lekko się trzęsąc, że okazałam się jak reszta kobiet, że pozwoliłam sobie na chwilę naiwności i zaufałam tak prostemu samcowi, pójdę do pokoju, wyjmę z pod łóżka flaszkę i ją wypiję. Do czasu, aż moje ciało nie zatrzyma się i nie zacznę myśleć racjonalnie. Bo przecież to tylko idiotyczna miłość, a mężczyzn jest wielu, czyż nie?
Naomi Parker /20/.
Kolejny ponury dzień. Nienawidzę takich dni, wtedy gubię sens życia. Wtedy też mam czas na rozmyślania. Znów postanawiam sobie, że będę lepsza. Tu nie chodzi o to, że jestem zła. Ja po prostu chcę dążyć do ideału, którego nie ma. Oszukuję samą siebie. Wstaję rano i myślę: zaczynam od nowa, będę lepsza! Gówno prawda, nigdy tak nie będzie. Ale pooszukiwać samą siebie można, nie?
Niall Horan /19/
Jak zapomnieć Twój uśmiech ? Jak zapomnieć Twoje spojrzenia ? Jak zapomnieć Twoje szaleństwa ? Jak zapomnieć że modliłem się byś nie odchodziła? Jak zapomnieć że nagle zniknęłaś ? Jak zapomnieć że nadal Cię kocham , bardziej niż życie, bardziej niż wszystko.
Zayn Malik. /20/
Normalny człowiek uśmiecha się kilka razy dziennie. Człowiek zakochany robi to ciągle, nie zdając sobie z tego sprawy.
Harry Styles /19/
Muszę przejść z Tobą najgorsze burze by wiedzieć jak wiele jesteśmy w stanie razem przetrwać. Muszę od Ciebie odetchnąć czasem choćby jeden dzień żeby wiedzieć jak bardzo mogę za Tobą tęsknić. Muszę z Tobą rozmawiać o swoich najbardziej skrytych,a zarazem obciachowych rzeczach by wiedzieć jak cudownie jest się śmiać z samych siebie. Muszę przyjąć zaproszenie na romantyczną kolacje jaką są hot-dogi na Orlenie by wiedzieć jak bardzo potrafimy być spontaniczni w naszym związku. Muszę zachowywać się jak nienormalny w publicznym miejscy by wiedzieć ile wad jesteś w stanie we mnie zaakceptować. Więc po co robić kolorową bajkę ze swojego życia i nie zaznać wówczas prawdziwej, szczerej i bezwzględnej miłości?
Liam Payne /19/
Może to prawda, że nie docenimy tego, co mamy dopóki tego nie stracimy. Ale może jest też prawdą, że nie wiemy co stracimy, dopóki tego nie znajdziemy.?
Louis Craig- Tomlinson /21/
Każdy żyje swoim tempem, unikając gorzkiej prawdy.
bohaterowie drugoplanowi.
Candice Momsen. /18/
Spotkanie kogoś, kogo pokocha się z wzajemnością, jest wspaniałym uczuciem. Ale spotkanie bratniej duszy jest uczuciem chyba jeszcze wspanialszym. Bratnia dusza to ktoś, kto rozumie cię lepiej niż ktokolwiek inny, kocha cię bardziej niż ktokolwiek inny, będzie przy tobie zawsze, bez względu na wszystko. Podobno nic nie trwa wiecznie, ale ja mocno wierzę w to, że czasami miłość trwa nawet wtedy, kiedy ukochana osoba odejdzie.
Rosalie Momsen /18/
Miłość jest zawsze czuła i cierpliwa. Nigdy nie zazdrości. Miłość nigdy się nie przechwala i nie jest zarozumiała. Nigdy nie jest nieuprzejma i samolubna. Nie obraża się i nie jest zawzięta. Miłość nie czerpie przyjemności z grzechów innych, ale cała jest prawdą. zawsze skora do wybaczania, pełna wiary i nadziei przetrwa wszystko cokolwiek nadejdzie.
Elle Masque /20/
Zawahał się - ale nie tak, jak zwykły człowiek. Nie jak chłopak, który nie wie, czy ma pocałować dziewczynę, i bada, jak ona zareaguje na jego zachowanie, żeby wiedzieć, czy nie zostanie odrzucony. Albo jak chłopak, który świadomie przedłuża moment oczekiwania wiedząc, że ta słodka chwila potrafi być czasem bardziej ekscytująca niż sam pocałunek.
Florence Litter /19/
miłość nieodwzajemniona jest jak nasz osobisty wewnętrzny palacz. podpala zapałkę, która daje na moment złudne wrażenie ciepła i bezpieczeństwa lecz za chwilę papieros zatruwa nas dymem, utrudnia oddychanie serce przejmuje funkcje popielniczki. niedopałki zostawiają paskudne blizny.
------------------------------
Więc bohaterowie już są. Prolog postaram sie dodać w poniedziałek :>
pytania? zapraszam na twittera lub ask'a :>
Alex.
Subskrybuj:
Posty (Atom)